[adrotate group=”9″]
Wolność sumienia w systemach totalitarnych jest bezwzględnie niszczona, natomiast w demokracji, mimo jej propagowania, staje się też kłopotliwa i problematyczna. Będę mówił o sprzeciwie albo klauzuli sumienia jako prawie każdego z nas. Z jednej strony indywidualne sumienie jest dla demokracji atrakcyjne jako szczytowy wyraz wyzwolenia, który przejawia się w wolności moralnej i religijnej. Wolności takiej nie zniszczyły systemy totalitarne, ponieważ zniesienie wolności zewnętrznej w tych systemach nie prowadziło automatycznie do zniesienia wolności wewnętrznej. Naciski zewnętrzne, przymus a nawet przemoc mogą skutkować czymś odwrotnym. Czyli wewnętrznym buntem człowieka w obronie swojego człowieczeństwa, które wyraża się w wolności wewnętrznej, wolności myśli i słowa, wolności moralnej, religijnej. Obrona wolności w systemach totalitarnych wymagała heroicznego poświęcenia. Nie dziwimy się że heroiczne świadectwo którym ktoś w imię sprzeciwu sumienia ryzykuje swoje życie, swoją karierę, status społeczny, ekonomiczny swojej rodziny nie jest powszechne. A więc świadków sumienia nie będzie za dużo. Podejmują to świadectwo raczej nieliczni ludzie, silni duchowo, odważni przy cichym milczącym wsparciu szerszej społeczności zniewolonej przez władze i ideologie. Przykładem takiej wolności sumienia jest śmierć męczeńska błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Ale to jest tylko przykład heroiczny. Sprzeciw sumienia w systemie totalitarnym ma nie tylko znaczenie społeczne, polityczne w zewnętrznym podważaniu tego ustroju ale również, przede wszystkim, ma znaczenie etyczne w ratowaniu człowieczeństwa człowieka czyli tego co go stanowi. Jego wolnego ja, tego kim jest w swojej godności, wolności, w swym odkryciu prawdy moralnej i wierności jej nawet za cenę życia.
Państwo demokratyczne wprawdzie nie karze śmiercią swych obywateli za próby stosowania sprzeciwu sumienia w sferze publicznej jak to czyniły systemy totalitarne. Wyraźnie oddziela zasady moralne od prawnych ale w sferze publicznej stosuje przymus prawny. Przymus ten nie jest karą śmierci ale zrzucaniem na świadków sumienia ciężarów prawnych i ekonomicznych za niewykonanie zalegalizowanej czynności, na przykład za odmowę płacenia podatków przeznaczonych na antykoncepcję, procedury in vitro, aborcję czy eutanazję, za odmowę dokonania aborcji przez lekarza. Na przykład zastanawiałem się dlaczego katolicy w Polsce nie mają prawa by ich podatki nie szły na in vitro, na zabijanie zbędnych embrionów czy nawet na aborcję. W krajach zachodnich gdzie nie daje się możliwości tym, którzy uważają to za zabójstwo ich pieniądze idą na ten proceder. A więc demokracja łamie w pewnym sensie sumienia ludzkie ponieważ nie daje im możliwości realizacji zasad etycznych. Samo pozytywistyczne rozerwanie łączności między moralnością a prawem stanowionym na rzecz tego drugiego, na rzecz prawa stanowionego czyli na rzecz konwencji i kontraktu jest ryzykownym podważeniem zarówno moralności jak też moralnej legitymizacji prawa. Odwołuję się tutaj do pozytywistycznej koncepcji państwa gdzie źródłem prawa jest jedynie stanowienie, gdzie to stanowienie nie odnosi się do prawa naturalnego czy podstawowych wartości ogólnoludzkich, lecz samo stanowienie jest źródłem prawa. Obie rzeczywistości wtedy moralność i prawo ustawiają się antagonistycznie wobec siebie zamiast współpracować zgodnie z prawdą moralną dla słusznego dobra wspólnego. To się będzie przenosić na relację państwo kościół czy będzie współpraca czy będzie zwalczanie. Jeżeli państwo uzna że moralność i prawo stanowione przez państwo nie ma nic do siebie to się ustawiają antagonistycznie i współpracy nie będzie. Moralność bez swego wyrazu w postaci zasad regulujących życie społeczne jest bezsilna. Ale prawo bez legitymizacji moralnej też jest bezprawiem. A więc obie strony wtedy tracą na tym, na takiej wojnie kiedy prawo nie jest związane z moralnością i ustawia się antagonistycznie zarówno do moralności jak i religii. W kontekście pozytywistycznie stanowionego prawa ludzie sumienia w sferze publicznej i politycznej nie są mile widziani. Dla państwa potrzebni są bowiem lojalni urzędnicy, bezmyślni wykonawcy ustaw i przepisów państwowych. Krytykuje w tej chwili pozytywistyczną koncepcję państwa. Sprzeciw sumienia zakłóca bowiem funkcjonowanie instytucji państwowych stąd państwo narzuca wymóg neutralności aksjologicznej. Czyli prezydent, premier, urzędnicy wszyscy mają być neutralni. Jak się staje prezydentem już nie jest katolikiem, już nie jest wierzącym nie jest religijnym, już jest tylko urzędnikiem. Więc to jest ta koncepcja neutralności aksjologicznej. Państwo demokratyczne budowane na pozytywizmie prawnym w swym funkcjonowaniu preferuje legalistę. Ja go nazywam biurokratę moralnego, który ślepo będzie wykonywał zalecenia prawa stanowionego oraz przepisy i instrukcje danej instytucji, danego miejsca pracy. Biurokrata moralny powinien być neutralny w pracy czyli przy wejściu do biura czy zakładu powinien zostawić swoją moralność osobistą czy chrześcijańską, i działać według formalnych zasad prawnych danej instytucji. Nie powinien ufać swoim przeżyciom moralnym i nakazom swojego sumienia bo one są mgliste i nieokreślone i przez to są niepewne, mogą generować kłopoty, utrudniać karierę zawodową. Należy ufać jedynie formalnym, ściśle sprecyzowanym zaleceniom jurydycznym. Taką postawę może wzmacniać chęć szybkiego zrobienia kariery. Biurokrata za najwyższy nakaz moralny powinien traktować wierność przepisom państwa, instytucji i przełożonym wtedy bowiem jest najlepszym narzędziem.